W tym roku obchodziliśmy 75 rocznicę wyzwolenia Auschwitz. Jest to ta część historii, którą znać powinien każdy, która powinna być przekazywana kolejnym pokoleniom. Nie możemy dopuścić do tego, by świat zapomniał o wydarzeniach jakie miały miejsce nie tylko w Auschwitz, ale również w innych obozach czy łagrach. Niebawem zabraknie wśród nas osób, które były świadkami okrucieństwa II wojny światowej. Dlatego ważną rolę odgrywają - i odgrywać będą - publikacje związane z tematyką obozową.
Na rynku jak do tej pory ukazało się wiele książek nawiązujących do tego o czym wspomniałam wcześniej. Nim jednak przystąpimy do lektury którejkolwiek z nich, warto zasięgnąć informacji na ile dana publikacja oparta jest na faktach. Warto oddzielać w taj materii fikcję literacką osadzoną w obozowych realiach od reportaży i powieści spisanych m.in. przez byłych więźniów.
15 stycznia swoją premierę miała książka autorstwa Eddyego de Wind, zatytułowana "Stacja końcowa Auschwitz. Moja historia z obozu". Są to osobiste zapiski autora z czasów kiedy razem ze swoją żoną zostali przewiezieni z obozu w Holandii prosto do Auschwitz. Tam ich rozdzielono - Eddy (występujący w książce jako swoje alterego - Hans) trafił do części szpitalnej bloku numer 9, Friedel natomiast do bloku 10, gdzie na kobietach przeprowadzano eksperymenty medyczne.
Książka w całości napisana została kiedy autor przebywał w obozie (ale już o jego wyzwoleniu). Jest to w pewnym sensie pamiętnik Eddyego, zapiski tego, co przeżył i co widział w Auschwitz. Opowiada on w nim o swoich codziennych zmaganiach w obozowej rzeczywistości, o walce o przetrwanie i próbach kontaktu z ukochaną. Pod tym względem jest to niewątpliwie literatura wiarygodna i w pełni współczuję autorowi tego, co go tam spotkało. Pierwszy raz miałam okazję poznać historię holenderskiego więźnia opowiedzianą z jego perspektywy.
Niestety w trakcie lektury pewnych fragmentów czułam swego rodzaju niesmak. Nie wiem jak mam to ubrać w słowa, żeby nie zostać źle zrozumianą, ale co kilkanaście stron odnosiłam coraz większe wrażenie, że bohater książki pała niechęcią do poszczególnych grup współwięźniów. Mam tu na myśli w głównej mierze Polaków. Co rusz wtrącał on bowiem uwagi w ich kierunku, które związane były m. in. z tym, że byli oni lepiej odżywiani, otrzymywali lepszej jakości ubrania, wykorzystywani byli do wykonywania lżejszych pracy. Nie neguję tego, że de Wind faktycznie mógł w trakcie swojego pobytu w obozie trafić na jednostki, których nie darzył sympatią. Nie podoba mi się jednak to, z jaką częstotliwością wspomina o Polakach w negatywnym aspekcie. W mojej opinii przedstawieni oni zostali tu w niekorzystnym świetle. Myślę, że jeśli ktoś nie zna zbyt dobrze historii Auschwitz gotów jest wrzucić wszystkich naszych rodaków do przysłowiowego "jednego worka". I to niestety zaważyło na moim odbiorze książki. Trudno mi ją zatem ocenić jako całokształt.
Na koniec dodam tylko, że nota biograficzna Eddyego de Winda mogła zostać umieszczone na pierwszych stronach, gdyż zabrakło mi krótkiego wprowadzenie do jego postaci, kiedy zaczynałam lekturę.
Literaturę obozową zawsze czytam chętnie, więc zapisuję sobie tytuł. 😊
OdpowiedzUsuńRaczej odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńMoże się skuszę, jeśli znajdę czas 😉
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com/