Z cyklu: "Wywiad z autorem" - Magdalena Pioruńśka ("Twierdza Kimerydu")

Dziś przybywam do Was z "nierecenzyjnym" wpisem. Jest to rozmowa w formie wywiadu, z autorką książki, którą niedawno miałam okazję przeczytać. Mowa o Magdalenie Pioruńskiej, spod której pióra wyszła powieść z elementami fantasy - "Twierdza Kimerydu". Zapraszam zatem do lektury poniższego wpisu. Zaparzcie herbatkę (ewentualnie kawę), rozsiądźcie się wygodnie w fotelu i możemy zaczynać.


Dzień dobry, dziękuję Ci, że zechciałaś poświęcić mi chwilkę czasu. Przygotowałam kilka pytań, mam nadzieję, że nie zamęczę Cię zanadto :) Zacznijmy więc.

Co sprawiło, że zaczęłaś pisać?

Miałam wtedy pięć lat, mnóstwo wolnego czasu i inteligentnego ojca, który od najmłodszych lat lubił opowiadać mi różne historie. Sam był wielkim fanem powieści awanturniczych spod pióra Aleksandra Dumasa albo Waltera Scotta. Byłam tak ciekawa tego dalekiego, dawno zapomnianego świata w koronkach, że aż zaczęłam uczyć się czytać i potem pochłaniać trudne lektury. Na pierwszy ogień wybrałam „Trzech Muszkieterów” i czasami mam wrażenie, że od tamtej pory przeżywam i przepisuję tę książkę na nowo.

źródło: kasia i książki
A piszę, bo tak. Bo to już jest we mnie. Wiesz, ta irytująca potrzeba wylewania z siebie emocji i dzielenia się nimi z odbiorcą. Taka się urodziłam. Był to też pewien wyraz mojego buntu. Jeszcze o tym nie wspominałam w żadnym z wywiadów, ale pochodzę z małego miasta. Kiedy byłam nastolatką, rzadko znajdowałam zrozumienie w swoich artystycznych zapędach. Ciągle słyszałam tylko, że to mi się nie opłaci, że niepotrzebnie marnuję czas, powinnam skoncentrować się na nauce, szukaniu dobrej pracy, założeniu rodziny... Często płakałam z tego powodu, wydawało mi się, że moi bliscy wydali na mnie wyrok. Jak mam robić coś innego, skoro tylko, kiedy tworzę jestem naprawdę szczęśliwa? Kim mam być, skoro nie mogę być sobą? Trwało to wiele lat, ale sztuka zawsze wygrywała. Musiałam sama dojrzeć do prostej prawdy o życiu: że ono jest takie, jakie sami chcemy, żeby było. Sami decydujemy i jeśli decydujemy słuchać opinii innych ludzi, to sami jesteśmy odpowiedzialni za brak własnego zdania i spolegliwość.  

Skąd wziął się pomysł na napisanie „Twierdzy Kimerydu”?

Twierdza powstała jako moja praca dyplomowa na studiach kreatywnego pisania na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Z wykształcenia jestem też dziennikarką i lubię koncentrować się na konkretnym temacie, który chcę poruszyć w książce bądź w artykule. Twierdza Kimerydu jest niby powieścią fantasy, ale nie tylko – porusza wiele tematów społecznych i politycznych i tak naprawdę one mnie najbardziej interesują. Ta książka jest bardzo moja. Energetyczna. Podobno stworzyłam trudnych bohaterów, ale ja tak o nich nie myślę. Wolę określać ich prawdziwymi. Prawdziwi ludzie są cholernie skomplikowani, zdeterminowani swoim wychowaniem, pochodzeniem, ambicjami, marzeniami, bądź też ich brakiem... Kiedy siadałam do pisania i po raz pierwszy rozpisałam sobie fabułę i bohaterów w zeszycie pomyślałam, że chcę napisać książkę o buncie, jego korzeniach i konsekwencjach.

Tak naprawdę każda z tych postaci jest buntownikiem. Tyrs, bo przeżył okropne czasy żebrania przed świątynią, a potem znalazł dla siebie miejsce w nieprzyjaznym środowisku i w dodatku zbudował swój własny dom, stworzył swoją własną stabilizację. Tuliusz, bo wbrew zdrowemu rozsądkowi, zaakceptował swoją ciemną część, mimo wewnętrznego rozdarcia do końca walczył o swoją godność. Tycjan, bo nie wahał się opuścić swojej bogatej i uprzywilejowanej klasy społecznej, żeby być blisko swoich prawdziwych przyjaciół. Anna, bo właściwie do ostatniej strony siłowała się z totalitarnym systemem. I w końcu Teobald, bo nie wahał się wymierzyć policzka światowej potędze i uczynić ze swojego życia, a może też przede wszystkim ze swojej śmierci symbolu. Nie będę już wymieniać pobocznych bohaterów, ale młodsze rodzeństwo Tyrsa czy też jego niezawodna babka Abba Mollina również wpisują się w kreację buntownika. Zgodzisz się ze mną? 

Oczywiście :) Wszak Taniel, to jeden z moich ulubionych bohaterów Twierdzy. Długo pisałaś tę książkę? Jest w niej naprawdę wiele niebanalnych pomysłów.

Nie, sam proces pisania zajął mi dokładnie trochę ponad miesiąc. Zaczęłam na początku lipca, a skończyłam dokładnie po 15 sierpnia. O wiele więcej czasu zajął mi research, planowanie rozdziałów, poszczególnych scen, tworzenie charakterów postaci, budowanie świata i politycznych relacji, które w nim panują.

Nie wiem jak inni czytelnicy,  ale ja zauważyłam pewną zależność. Większość męskich imion rozpoczyna się na literę „T”, zaś damskich na „A”. Czy to przypadek , czy celowy zabieg, który czemuś ma służyć?

Tak, wszyscy o tym mówią, ale jest to zabieg wyjaśniony w książce. :) W scenie, w której Tyrs i Tycjan idą się upić do portu i nawet biją się w barze z Europejczykami. Odsyłam Cię teraz do tej sceny i polecam uważniejsze jej przeczytanie. ;) A chodzi o to, że Afryka jest kolonią Europy i jej mieszkańcy są katalogowani przez urzędników cesarstwa. Mężczyźni muszą więc mieć na imię na T, a kobiety na A.

Brawo ja...i moja niezawodna pamięć. Rzeczywiście wspominałaś o tym. Czasem czytam tak dużo, że już nie ogarniam. A powiedz kiedy możemy spodziewać się kolejnej części Twierdzy? Zakończenie sugeruje, że takowa powstanie...

Owszem, już się nawet napisała. Jestem teraz w trakcie jej poprawiania i redagowania. Wiesz, ten debiut był dla mnie ogromnym wysiłkiem – zarówno psychicznym, jak i fizycznym. Rola pisarza nie ogranicza się dzisiaj tylko do samego pisania, ale też do promowania własnej twórczości. Ja i tak miałam łatwiejszy start, bo stworzyłam i prowadzę magazyn kulturalno- literacki Szuflada.net i dzięki temu oraz sporemu doświadczeniu umiem odnaleźć się w środowisku. Spotkania autorskie, wywiady, obecność w mediach społecznościowych, angażowanie się w literackie, społeczne i ostatnio teatralne inicjatywy to naprawdę ciężka praca. Do tego dochodzi jeszcze życie zawodowe i zarządzanie Szufladą, a i jeszcze chociaż szczątkowe życie prywatne. :) Myślę, że będę gotowa jeszcze w tym roku, ale tak jak wspomniałam wcześniej – życie pisze różne scenariusze i zobaczymy jak się to wszystko ułoży.
   
Masz jakiegoś ulubionego bohatera swojej powieści?

Tak, jest nim Taniel. :) Ale żeby nie powtarzać w kółko tego samego uzasadnienia, postanowiłam, że w tym wywiadzie podzielę się z tobą i z czytelnikami moją fascynacją Teobaldem Elasmosem. Tak naprawdę Twierdza miała opowiadać jego historię. Zaczęłam nawet ją tworzyć i utknęłam po siódmym rozdziale, bo okazało się, że jak zwykle wrzuciłam za dużo wątków do jednego worka. Wtedy jeszcze Teobald nosił imię Ariel, a powieść koncentrowała się na jego trudnych relacjach rodzinnych z przyrodnim rodzeństwem, matką i ojczymem. Jego ojciec był lekarzem i znanym działaczem społecznym, który pod płaszczykiem akcji humanitarnych, dowodził ruchem oporu przeciwko cesarzowi. Potem zginął, a jego żona ponownie wyszła za mąż za bogatego, kimerydzkiego kupca, który już miał dwójkę własnych dzieci: bliźnięta Juliana i Juliannę. Z powieści awanturniczej, politycznej i trudnej społecznej nagle zrobiła mi się saga rodzinna i musiałam zadać sobie pytanie: Quo vadis? Dokąd zmierzasz, autorko? ;) Postarzyłam więc mojego kochanego Ariela, zmieniłam mu imię na Teobald i pamiętając jego dzieje, o których w końcu nie wie czytelnik, rozegrałam jego małą intrygę w Twierdzy przy pomocy trójki szczególnych, młodych ludzi i kobiety z Europy. Świetnie się przy tym bawiłam. Myślę, że chciałabym kiedyś jeszcze raz usiąść do historii młodego Teobalda i opowiedzieć ją moim czytelnikom.

Tak, zdecydowanie Teobald wiedzie prym wśród ciekawych postaci. A po jaką literaturę prywatnie sięgasz? Czy powieści o podobnej tematyce – tak jak „Twierdza Kimerydu” – prywatnie również są Tobie bliskie?

Tak, są. Piszę o tym, co lubię i o tym, co mnie osobiście porusza i interesuje. Może cię zaskoczę, ale ostatnio czytam batmanowskie komiksy. Jestem totalną fanką Robinów Batmana zwłaszcza drugiego Robina Jasona Todda, zwanego też Red Hoodem. Ponieważ udzielam się teatralnie wróciłam do Szekspira. Parę dni zajęło mi ponowne wgryzienie się w Hamleta, bo przygotowuję się do roli. Nie stronię też od literatury psychologicznej – zaczęłam książkę Osho: Miłość, wolność, samotność, a także do poduszki czytam Sen zimowy irańskiej autorki Goli Taraghi. Jedna z moich redaktorek z Szuflady – Dorota Słapa tłumaczyła ją z perskiego na polski i dlatego czuję się zobowiązana ją przeczytać. Choć poza zobowiązaniem jest to także bardzo ciekawa i inteligentna lektura, którą ci serdecznie polecam.

Będę musiała o niej poczytać, żeby zaznajomić się z jej tematyką. I na koniec jeszcze zapytam czy z pisaniem wiążesz swoją przyszłość? Czy raczej traktujesz to jako odskocznie od codzienności?

Oczywiście, że wiążę z nim swoją przyszłość. Jestem uparta, jak osioł, konsekwentna, zadziorna, trudna, zdolna i przeintelektualizowana. Oczywiście, że nie mogłabym robić w życiu niczego innego. :) Trzymaj za mnie kciuki.

Dziękuję.

Ja Tobie również dziękuję za szczery, wyczerpujący, ale za to ciekawy wywiad. Trzymam kciuki za Twój dalszy rozwój i cóż...oczekuję drugiego tomu "Twierdzy Kimerydu".






*niepodpisane zdjęcia pochodzą z archiwum autorki. Dzięki jej uprzejmości i za jej zgodą użyłam ich w tym poście.

Komentarze

  1. Bardzo ciekawy i dopracowany wywiad.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wywiad. Chce poznać bliżej twórczość autorki :))
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie~Nataliaaa
    http://happy1forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super wywiad :) Rewelacyjne pytania i świetnie dopracowane :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz