Tytuł: "Nic o mnie nie wiesz"
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 488
Początek roku zwykle obfituje w wysyp premierowych książek. Na półkach księgarń pojawiają się nowe pozycje, a ilość nowości potrafi przytłoczyć niejednego czytelnika, u którego gdzieś z tyłu głowy tli się myśl o jego wciąż rosnącym "stosiku hańby". Mimo to chętnie sięgamy po premiery. Cóż z tego, że nasze stosy zamiast maleć, pną się w górę. Sama również należę do tej grupy osób, dlatego kiedy dowiedziałam się, że po koniec stycznia na rynku pojawić ma się nowy thriller, chętnie po niego sięgnęłam.
"Nic o mnie nie wiesz" autorstwa E.G. Scott opowiada o losach Paula i Rebecci - małżeństwa, które od wielu lat uchodzi za wzorowe. Niestety Rebecca zmaga się z uzależnieniem od opiatów. Nałogowo łyka zatrważająco duże ilości leków. Dochodzi do tego, że zaczyna podkradać je z pracy. Kiedy szef stwierdza, że miarka się przebrała, kobieta zostaje z niej zwolniona. Paul również ma "coś za uszami". W związku z utratą firmy którą prowadził, postanawia rozładować stres ramionach kochanki. Pod pretekstem wyjazdów służbowych potajemnie spotyka się z nowo poznaną kobietą. Po pewnym czasie stwierdza jednak, że wciąż kocha żonę. Pragnie zatem przywrócić ład w swoim małżeństwie. Nie zdaje sobie wówczas sprawy, że kochanka nie pozwoli tak szybko usunąć się w cień.
Kiedy czytałam blurb wyżej wspomnianej książki, miałam nadzieję, że będzie to pozycja, która wgniecie mnie w przysłowiowy fotel. Wiadomo - nie da się przewidzieć czy dana powieść spełni w stu procentach nasze oczekiwania. Ta moich nie spełniła nawet w pięćdziesięciu. Lubię kiedy książka wciąga mnie w swoją fabułę od pierwszych stron. Tu niestety nie znalazłam tego ani po pierwszych stronach, ani po kolejnych. Bywa, ale warto było by to krótko uargumentować.
Omawiany thriller składa się z trzech części, podzielonych na poszczególne rozdziały. Część z nich osadzona jest w czasie "przed" i "po". Tu pojawia się pierwsza mała zasadzka. Być może byłam zbyt mało uważna podczas lektury, ale zdarzyło mi się przez to momentami pogubić. Najbardziej jednak zabrakło dla mi w niej napięcia i ciekawie wykreowanych bohaterów. Pod względem tego pierwszego fabuła powieści bardziej przypominała powieść obyczajową. Była ona w mojej ocenie płaska. Dopiero pod koniec książki zaczęło się coś dziać. Sami bohaterowie również nie wyróżniali się niczym szczególnym. Zabrakło im tego czegoś, co sprawia, że darzymy daną postać sympatią, bądź wręcz przeciwnie - antypatią. Jedynym plusem powieści było samo zakończenie. Mimo, że nieco abstrakcyjne, było zdecydowanie najmocniejsza część książki.
Podsumowując - powieść tę zaliczam jako średnią - ja się przy niej wynudziłam, ale wiem, że są osoby, którym się ona spodoba. Warto zatem wyrobić sobie swoje własne zdanie na jej temat. Ja w każdym razie w przeciwieństwie do A.J. Finna* nie czytałam jej z zapartym tchem, jak to miał.
*polecajka autora na okładce ksiażki
Początek roku zwykle obfituje w wysyp premierowych książek. Na półkach księgarń pojawiają się nowe pozycje, a ilość nowości potrafi przytłoczyć niejednego czytelnika, u którego gdzieś z tyłu głowy tli się myśl o jego wciąż rosnącym "stosiku hańby". Mimo to chętnie sięgamy po premiery. Cóż z tego, że nasze stosy zamiast maleć, pną się w górę. Sama również należę do tej grupy osób, dlatego kiedy dowiedziałam się, że po koniec stycznia na rynku pojawić ma się nowy thriller, chętnie po niego sięgnęłam.
"Nic o mnie nie wiesz" autorstwa E.G. Scott opowiada o losach Paula i Rebecci - małżeństwa, które od wielu lat uchodzi za wzorowe. Niestety Rebecca zmaga się z uzależnieniem od opiatów. Nałogowo łyka zatrważająco duże ilości leków. Dochodzi do tego, że zaczyna podkradać je z pracy. Kiedy szef stwierdza, że miarka się przebrała, kobieta zostaje z niej zwolniona. Paul również ma "coś za uszami". W związku z utratą firmy którą prowadził, postanawia rozładować stres ramionach kochanki. Pod pretekstem wyjazdów służbowych potajemnie spotyka się z nowo poznaną kobietą. Po pewnym czasie stwierdza jednak, że wciąż kocha żonę. Pragnie zatem przywrócić ład w swoim małżeństwie. Nie zdaje sobie wówczas sprawy, że kochanka nie pozwoli tak szybko usunąć się w cień.
Kiedy czytałam blurb wyżej wspomnianej książki, miałam nadzieję, że będzie to pozycja, która wgniecie mnie w przysłowiowy fotel. Wiadomo - nie da się przewidzieć czy dana powieść spełni w stu procentach nasze oczekiwania. Ta moich nie spełniła nawet w pięćdziesięciu. Lubię kiedy książka wciąga mnie w swoją fabułę od pierwszych stron. Tu niestety nie znalazłam tego ani po pierwszych stronach, ani po kolejnych. Bywa, ale warto było by to krótko uargumentować.
Omawiany thriller składa się z trzech części, podzielonych na poszczególne rozdziały. Część z nich osadzona jest w czasie "przed" i "po". Tu pojawia się pierwsza mała zasadzka. Być może byłam zbyt mało uważna podczas lektury, ale zdarzyło mi się przez to momentami pogubić. Najbardziej jednak zabrakło dla mi w niej napięcia i ciekawie wykreowanych bohaterów. Pod względem tego pierwszego fabuła powieści bardziej przypominała powieść obyczajową. Była ona w mojej ocenie płaska. Dopiero pod koniec książki zaczęło się coś dziać. Sami bohaterowie również nie wyróżniali się niczym szczególnym. Zabrakło im tego czegoś, co sprawia, że darzymy daną postać sympatią, bądź wręcz przeciwnie - antypatią. Jedynym plusem powieści było samo zakończenie. Mimo, że nieco abstrakcyjne, było zdecydowanie najmocniejsza część książki.
Podsumowując - powieść tę zaliczam jako średnią - ja się przy niej wynudziłam, ale wiem, że są osoby, którym się ona spodoba. Warto zatem wyrobić sobie swoje własne zdanie na jej temat. Ja w każdym razie w przeciwieństwie do A.J. Finna* nie czytałam jej z zapartym tchem, jak to miał.
*polecajka autora na okładce ksiażki
Już niebawem z ogromną ciekawością zabieram się za lekturę tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńCzytam mieszane opinie o tej książce, więc sama mam mieszane uczucia czy sięgać po nią, czy nie...
OdpowiedzUsuńJa jeszcze się nad nią zastanowię. Boję się, że wynudzę się przy niej tak jak Ty.
OdpowiedzUsuńKolejna książka w kolejce do przeczytania
OdpowiedzUsuńMi akurat się podobała, ale powiem szczerze, że też się momentami gubiłam :)
OdpowiedzUsuń