Wydawnictwo: Wydawnictwo Albatros
Ilość stron: 432
Rzadko zdarza mi się sięgać po literaturę obyczajową. Lubię książki, które trzymają w napięciu, posiadają wartką akcję, dlatego najczęściej wybieram thrillery i kryminały. Raz na jakiś czas lubię jednak zrobić sobie małą odskocznie i przeczytać coś lekkiego, a najlepiej jeśli dodatkowo okraszone jest ono odpowiednią dawką humoru. Kiedy przeczytałam opis "Współlokatorów"- książki autorstwa Beth O'Leary - stwierdziłam, że chyba czegoś takiego właśnie mi potrzeba. Książka opowiada o losach Tiffy Moore i Leona Twomey'a. Dwójki młodych ludzi, których losy połączyć ma niebawem wspólne mieszkanie.
Tiffy na szybko potrzebuje nowego lokum. Nie jest wybredna, ale też nie ma za bardzo w czym wybierać. Fundusze znacznie ograniczają jej pole manewru w tej kwestii. Postanawia odpowiedzieć na ogłoszenie Leona. Sęk w tym, że wynajem kawalerki podlegać będzie pewnym udziwnieniom. W ciągu dnia mężczyzna będzie odpoczywał w mieszkaniu po całonocnych dyżurach w hospicjum, natomiast Tiffy może korzystać z lokalu przez resztę doby. O dziwo taka umowa pasuje obojgu.
Tiffy skupia się nad pracą w wydawnictwie i próbuje zapomnieć o swoim byłym chłopaku. Leon natomiast całą swoją uwagę poświęca chorym podopiecznym. Para na co dzień się nie widuje, mimo, że dzielą ze sobą jedno mieszkanie. Ba! Śpią nawet we wspólnym łóżku. Czy taki układ ma szanse bytu?
Nie będę ukrywała przed Wami swojego zachwytu nad tą książką. Od pierwszych stron jej fabuła dosłownie mnie pochłonęła. Autorka stworzyła niby prostą, a jakże ciekawą historię, w którą wplotła kilka pobocznych, ale ważnych wątków. Na ponad czterystu stronach O'Leary wspomniała o takich tematach jak zakazana miłość, toksyczny związek czy bezwarunkowa przyjaźń. Sami bohaterowie, tak różni od siebie, są idealnym przykładem na to jak przeciwieństwa się przyciągają. To właśnie oni są naprzemiennymi narratorami powieści.
Kiedy zaczynałam czytać "Współlokatorów", zastanawiałam się w czym tkwi fenomen tej książki. Jednak im dalej w las, tym bardziej nie chciałam jej kończyć. Z każdym kolejnym rozdziałem mogłam przekonać się na własnej skórze, jak ciekawą historię potrafiła stworzyć autorka. To idealna, niezobowiązująca pozycja, przy której z pewnością można się odprężyć i choć na chwilę zapomnieć o otaczającym nas świecie. Mimo, że to komedia romantyczna, osobiście nie zaśmiewałam się podczas jej lektury. Niemniej książka ta niejednokrotnie wywołała na mojej twarzy uśmiech.
Z czystym sumieniem polecam Wam "Współlokatorów". Jest to jedna z ciekawszych powieści, jakie przyszło mi czytać.
Rzadko zdarza mi się sięgać po literaturę obyczajową. Lubię książki, które trzymają w napięciu, posiadają wartką akcję, dlatego najczęściej wybieram thrillery i kryminały. Raz na jakiś czas lubię jednak zrobić sobie małą odskocznie i przeczytać coś lekkiego, a najlepiej jeśli dodatkowo okraszone jest ono odpowiednią dawką humoru. Kiedy przeczytałam opis "Współlokatorów"- książki autorstwa Beth O'Leary - stwierdziłam, że chyba czegoś takiego właśnie mi potrzeba. Książka opowiada o losach Tiffy Moore i Leona Twomey'a. Dwójki młodych ludzi, których losy połączyć ma niebawem wspólne mieszkanie.
Tiffy na szybko potrzebuje nowego lokum. Nie jest wybredna, ale też nie ma za bardzo w czym wybierać. Fundusze znacznie ograniczają jej pole manewru w tej kwestii. Postanawia odpowiedzieć na ogłoszenie Leona. Sęk w tym, że wynajem kawalerki podlegać będzie pewnym udziwnieniom. W ciągu dnia mężczyzna będzie odpoczywał w mieszkaniu po całonocnych dyżurach w hospicjum, natomiast Tiffy może korzystać z lokalu przez resztę doby. O dziwo taka umowa pasuje obojgu.
Tiffy skupia się nad pracą w wydawnictwie i próbuje zapomnieć o swoim byłym chłopaku. Leon natomiast całą swoją uwagę poświęca chorym podopiecznym. Para na co dzień się nie widuje, mimo, że dzielą ze sobą jedno mieszkanie. Ba! Śpią nawet we wspólnym łóżku. Czy taki układ ma szanse bytu?
Nie będę ukrywała przed Wami swojego zachwytu nad tą książką. Od pierwszych stron jej fabuła dosłownie mnie pochłonęła. Autorka stworzyła niby prostą, a jakże ciekawą historię, w którą wplotła kilka pobocznych, ale ważnych wątków. Na ponad czterystu stronach O'Leary wspomniała o takich tematach jak zakazana miłość, toksyczny związek czy bezwarunkowa przyjaźń. Sami bohaterowie, tak różni od siebie, są idealnym przykładem na to jak przeciwieństwa się przyciągają. To właśnie oni są naprzemiennymi narratorami powieści.
Kiedy zaczynałam czytać "Współlokatorów", zastanawiałam się w czym tkwi fenomen tej książki. Jednak im dalej w las, tym bardziej nie chciałam jej kończyć. Z każdym kolejnym rozdziałem mogłam przekonać się na własnej skórze, jak ciekawą historię potrafiła stworzyć autorka. To idealna, niezobowiązująca pozycja, przy której z pewnością można się odprężyć i choć na chwilę zapomnieć o otaczającym nas świecie. Mimo, że to komedia romantyczna, osobiście nie zaśmiewałam się podczas jej lektury. Niemniej książka ta niejednokrotnie wywołała na mojej twarzy uśmiech.
Z czystym sumieniem polecam Wam "Współlokatorów". Jest to jedna z ciekawszych powieści, jakie przyszło mi czytać.
Tyle dobrego naczytałam się o tej książce, że już nie mogę doczekać się, kiedy sama po nią sięgnę. 😊
OdpowiedzUsuńMam ją w planach, czytałam już o niej pozytywne recenzje, więc ciężko się nie skusić :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Nie przepadam za obyczajówkami, ale też lubię kryminały więc może mi również się spodoba 😉
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com/