Tytuł: "Okruchy dobra"
Wydawnictwo: W.A.B
Ilość stron: 350
Pod koniec października ze sklepowych półek zaczynają nas bombardować (obok wymyślnych zniczy) ozdoby choinkowe, grubaśne Mikołaje, kolorowe lampki. Od zawsze twierdzę, że na świąteczne gadżety i piosenki nie jest to jeszcze odpowiedni czas. Ten klimat, który pamiętam z dzieciństwa, kiedy oczekiwało się na wspólne ubieranie choinki, obiad, prezenty - najzwyczajniej ulatuje. Komercja go skutecznie wypycha. Dlatego też z wielkim oporem sięgałam w październiuku po książkę Jagny Kaczanowskiej i Justyny Bednarek pt. "Okruchy dobra". Przyznam szczerze, że było warto, mimo, że do Wigilii jeszcze daleko.
Książka opowiada o losach siedmiorga bohaterów. Każdy z nich na swój sposób nie może odnaleźć szczęścia. Borykają się oni ze swoimi problemami i bolączkami. Anna jest świeżą rozwódką. Jakby tego było mało zmaga się z chorobą nowotworową. Jako, że nie chce samotnie spędzać świąt, postanawia wykupić wycieczkę na Dominikanę. To właśnie od niej Jowita pożycza pieniądze, po to by jej mała córeczka
poczuła, że Święty Mikołaj o niej nie zapomniał. Kobieta ledwie wiążą koniec z końcem. Jej mąż wyjechał zarobkowo za granicę, a od jakiegoś czasu urwał się z nim kontakt. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna opuścił rodzinę. Ich sąsiadką jest natomiast starsza pani, imieniem Małgorzata. To dosyć specyficzna osoba, której zdarza się widzieć duchy. Poza tym od poprzednich świąt, skłócona jest ze swoją córką. Boże Narodzenie przyjdzie jej zatem spędzić w samotności.
Wspomniane osoby to tylko część bohaterów, występujących na stronach powieści. Nie chcę opisywać wszystkich, bo odbiorę Wam przyjemność z czytania. Dodam tylko, że największy zwrot akcji nastąpi w momencie, kiedy ich losy się skrzyżuj za sprawą drobnych gestów uprzejmości.
Stwierdzam jednoznacznie, że po lekturze "Okruchów dobra" nie żałuję ani jednej przeczytanej strony. Znałam poprzednie powieści autorek, z cyklu "Miłość pozostaje na zawsze" i nie ukrywam, że bardzo mi się one podobały. W związku z powyższym wiedziałam czego mogę oczekiwać po ich najnowszej powieści.
Pomimo, że książka opowiada dosyć smutne historie, to bije od niej optymizm. Autorki tak je skonstruowały że czym prędzej chciałam poznać jak zakończą się losy bohaterów. Nie były one przesłodzone czy sztuczne. Wręcz przeciwnie - bił z nich realizm. Wszystkie mogły się wydarzyć, ba - zapewne wiele rodzin boryka się z podobnymi problemami.
Książka momentami wzrusza do łez, momentami bawi. Odniosłam wrażenie, że Justyna Bednarek i Jagna Kaczanowska, poza ukazaniem w niej problemu samotności, skupiają uwagę czytelnika na kwestii przebaczenia. W przypadku "Okruchów dobra" idealnie sprawdza się powiedzenie - "Co dajesz, to dostajesz". To książka, którą serdecznie Wam polecam. Jest wręcz idealna na grudniowe, długie wieczory.
Pod koniec października ze sklepowych półek zaczynają nas bombardować (obok wymyślnych zniczy) ozdoby choinkowe, grubaśne Mikołaje, kolorowe lampki. Od zawsze twierdzę, że na świąteczne gadżety i piosenki nie jest to jeszcze odpowiedni czas. Ten klimat, który pamiętam z dzieciństwa, kiedy oczekiwało się na wspólne ubieranie choinki, obiad, prezenty - najzwyczajniej ulatuje. Komercja go skutecznie wypycha. Dlatego też z wielkim oporem sięgałam w październiuku po książkę Jagny Kaczanowskiej i Justyny Bednarek pt. "Okruchy dobra". Przyznam szczerze, że było warto, mimo, że do Wigilii jeszcze daleko.
Książka opowiada o losach siedmiorga bohaterów. Każdy z nich na swój sposób nie może odnaleźć szczęścia. Borykają się oni ze swoimi problemami i bolączkami. Anna jest świeżą rozwódką. Jakby tego było mało zmaga się z chorobą nowotworową. Jako, że nie chce samotnie spędzać świąt, postanawia wykupić wycieczkę na Dominikanę. To właśnie od niej Jowita pożycza pieniądze, po to by jej mała córeczka
poczuła, że Święty Mikołaj o niej nie zapomniał. Kobieta ledwie wiążą koniec z końcem. Jej mąż wyjechał zarobkowo za granicę, a od jakiegoś czasu urwał się z nim kontakt. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna opuścił rodzinę. Ich sąsiadką jest natomiast starsza pani, imieniem Małgorzata. To dosyć specyficzna osoba, której zdarza się widzieć duchy. Poza tym od poprzednich świąt, skłócona jest ze swoją córką. Boże Narodzenie przyjdzie jej zatem spędzić w samotności.
Wspomniane osoby to tylko część bohaterów, występujących na stronach powieści. Nie chcę opisywać wszystkich, bo odbiorę Wam przyjemność z czytania. Dodam tylko, że największy zwrot akcji nastąpi w momencie, kiedy ich losy się skrzyżuj za sprawą drobnych gestów uprzejmości.
Stwierdzam jednoznacznie, że po lekturze "Okruchów dobra" nie żałuję ani jednej przeczytanej strony. Znałam poprzednie powieści autorek, z cyklu "Miłość pozostaje na zawsze" i nie ukrywam, że bardzo mi się one podobały. W związku z powyższym wiedziałam czego mogę oczekiwać po ich najnowszej powieści.
Pomimo, że książka opowiada dosyć smutne historie, to bije od niej optymizm. Autorki tak je skonstruowały że czym prędzej chciałam poznać jak zakończą się losy bohaterów. Nie były one przesłodzone czy sztuczne. Wręcz przeciwnie - bił z nich realizm. Wszystkie mogły się wydarzyć, ba - zapewne wiele rodzin boryka się z podobnymi problemami.
Książka momentami wzrusza do łez, momentami bawi. Odniosłam wrażenie, że Justyna Bednarek i Jagna Kaczanowska, poza ukazaniem w niej problemu samotności, skupiają uwagę czytelnika na kwestii przebaczenia. W przypadku "Okruchów dobra" idealnie sprawdza się powiedzenie - "Co dajesz, to dostajesz". To książka, którą serdecznie Wam polecam. Jest wręcz idealna na grudniowe, długie wieczory.
Też nie lubię tego, że zbyt szybko pojawiają się te wszystkie świąteczne ozdoby i też uważam, że to psuje klimat. Po książkę chętnie sięgnę, bo lubię takie realne historie no i ciekawa jestem tego momentu, w którym skrzyżują się losy bohaterów. :)
OdpowiedzUsuńCo prawda, mam już zaplanowaną lekturę na tegoroczne święta, ale dla mnie okres świąteczny trwa od 6 grudnia do 2 lutego, więc myślę, że i tę książkę zdążę przeczytać. 😊
OdpowiedzUsuńDodaję do listy :) Jestem ciekawa, jak ja ją odbiorę :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Osobiście coraz mocniej czuję świąteczny klimat, roznosi się w powietrzu przeróżnymi ścieżkami. Recenzje świątecznych książek na blogach są jedną z takich ścieżek. Być może się skuszę.
OdpowiedzUsuńKurka wodna, chyba tylko ja jestem tak bardzo do tyłu =P Muszę w końcu coś złapać świątecznego =)
OdpowiedzUsuńOj kusi mnie ta książka bardzo... zdecydowanie mam w planach ją przeczytać!
OdpowiedzUsuń